Forum poświęcone przygodom Eragona i jego smoczycy Saphiry opisanych w cyklu Dziedzictwo Christophera Paoliniego.
kotek
Khomm - to planeta ojczysta rasy o tej samej nazwie. Znajdując się na skraju obszaru określanego jako centrum galaktyki należy ona do galaktycznej wspólnoty od bardzo dawna. Około 100 generacji przed bitwą o Yavin jej mieszkańcy uznali, że osiągnęli odpowiedni poziom cywilizacyjny, postanowili, że nie warto nic zmieniać i zatrzymali progres.
Co ciekawe i charakterystyczne dla rzeczonej planety, za "odpowiedni" uznali również stan materiału genetycznego swojego narodu, w związku z tym postanowili się klonować.
Offline
//Khomm
Ninan przepił się przez warstwę atmosfery, zwolnił i wylądował na jednym z lądowisk, które było akurat najbliżej celu jego podróży. Była nim granica metropolii, ogłoszonej stolicą. Natychmiast zdecydował się by włączyć repulsor i odleciał, unosząc się nisko nad ziemią.
Ninan dotarł na miejsce. Ujrzał wielką kantynę. Wszedł do środka i rozejrzał się. W środku siedziało kilku Khommian i jedna zakapturzona postać, wolno popijająca coś mocno parującego. Chłopak podszedł do szynkwasu i odezwał się do karczmarza:
-Wiesz gdzie znajdę Khommianina zwącego się Dorsk 92?
-Tak. Siedzi tam. - wykonał gest ręką - W kącie.
-Dzięki. - Ninan odwrócił się i poszedł w tamtą stronę - Witaj! - rzekł głośno do Khommianina wskazanego przez barmana.
-Witaj, czego chcesz? - usłyszał odpowiedź. Khommianin był czymś wyraźnie zdenerwowany.
-Czy to ty jesteś Dorsk 92?
-Tak... Słyszałeś o mnie? - wyraźnie zaniepokoił się Dorsk.
-Co to znaczy? - zapytał Ninan.
-Musimy rozmawiać tutaj? - spytał.
-Nie. Nie zależy mi... - odpowiedział Ninan zdziwiony.
-Więc chodź... - Khommianin wstał od stołu i poprowadził towarzysza do jakiegoś mieszkania na uboczu.
-Od jakiegoś czasu dzieje się ze mną coś złego i coraz bardziej zaczynam nie pasować do moich pobratymców...
-Jak to się objawia? - spytał Ninan wiedząc już o co chodzi.
-Wolą przesuwam przedmioty i takie różne... Dziwne sprawy... - odpowiedział kosmita, jąkając się.
-Nie bój się tego... Tak jak i wielu Dorsków masz we krwi midichloriany - organizmy pozwalające na bycie jedi. Bądź spokojny. Nie jesteś gorszy od pobratymców, ale inny... Może nawet lepszy. - tłumaczył mu chłopak.
Po dalszych wyjaśnieniach, Dorsk 92 dał się przekonać by polecieć do Świątyni Jedi i nauczyć się bycia nim. Po drodze do ścigacza drogę zastąpił im tamten, tajemniczy przybysz w kapturze.
-Stójcie! - krzyknął.
-Rozkazujesz nam? - zapytał Ninan.
-Tak. A teraz, Dorsk, chodź tutaj. - powiedział przybysz.
-Kim jesteś, że go przywołujesz? - odezwał się chłopak.
-Jestem Hinatij, mroczny jedi. - przedstawił się mężczyzna, odrzucając kaptur i odsłaniając swe oblicze. Był to człowiek o krótkich, blond włosach i niebieskich oczach.
-A ja to Ninan, padawan Akademii Jedi.
-Wysyłają tu padawana? Żałosne! - roześmiał się Hinatij.
-Zamknij się i broń się! - odkrzyknął mu Ninan, odpalając miecze i łącząc je w podwójny.
-Sam tego chciałeś... - odrzekł mu mroczny jedi i odpalił swój, czerwony miecz.
Po chwili rozgorzała śmiercionośna bójka na miecze świetlne. Ninan wykonał szybki piruet, podciął nogi przeciwnika i zadał szybkie pchnięcie. Mroczny jedi jęknął blokując cios. Natychmiast odrzucił Ninana mocnym kopnięciem i zza peleryny wysunął karabin blasterowy.
-Podziurawię cię jak ser! - krzyknął Hinatij szyderczo.
Ninan nie zareagował na tą zaczepkę i rozłączył miecz na dwa pojedyncze, blokując wiązki z karabinu. Następnie zebrał w sobie energię i, w przeciwnika, skierował leżący na chodniku, stalowy odłamek jakiejś broni laserowej, który trafił w broń Hinatija, powodując jej eksplozję, która odrzuciła mrocznego jedi. Następnie, chłopak, rzucił się na oponenta, odcinając mu dłoń.
-Aaaargh! - wykrzyknął Hinatij boleśnie - Pożałujesz!
Hinatij wystawił rękę przed siebie i uniósł Ninana w powietrze.
-Żryj to! - krzyknął Hinatij i wysunął miecz z rękawa.
-Nie! – ryknął Dorsk i rzucił się po jeden z mieczy Ninana. Odpalił go i… Cisnął nim w mrocznego jedi.
Miecz przepalił się Hinatijowi przez klatką piersiową. Jedi skonał. Ninan opadł na ziemię.
-Dorsk! Będę ci wdzięczny do końca życia. - krzyknął, śmiejąc się – Dorsk? Czemu masz taką minę. Zabiłeś go!
-Właśnie… Brzydzę się zabijaniem… Boję się śmierci… - wyjąkał.
-Każdy to czuje… Lecz trochę inaczej… Chodźmy już do mojego ścigacza i lećmy stąd, bo napadnie nas następny szaleniec. – uśmiechnął się Ninan.
Obaj wsiedli do ścigacza i bez problemów dotarli na Yavin 4.
//Yavin 4
Offline