Statek Ryan'a i Tormana wylądował przed starą fabryką ścigaczy.
- Złą moc tu wyczuwam - powiedział Torman
- Ja także - odrzekł Ryan
Razem wkroczyli do środka. Była to ogromna hala produkcyjna, przez którą przebiegała taśma montażowa.
- Mam co do tego złe przeczucia - zdążył powiedzieć Torman po czym uskoczył w bok. W miejscu gdzie przed chwilą stał leżał już półtonowy blok. Nagle z dachu spadły dwie postacie.
- Proszę proszę, kogo ja tu widzę -syknął jeden z mrocznych jedi
- Mistrz Jedi i jego padawan! Uciekajmy! - Zaśmiał się drugi
- Kim jesteście? Nie przypominam sobie was ... - powiedział Torman
- Za to ja ciebie pamiętam aż za dobrze - powiedział pierwszy - Pamiętasz? - mówiąc to podciągnął rękaw swojej szaty. Całą rękę przeszywała czarna blizna od miecza świetlnego
- Rochester ... pamiętam ... chciałeś ukraść nasze zapasy mieczy świetlnych
- I udałoby mi się, gdyby nie ty. Czas na zemstę - powiedział Rochester odpalając swój miecz świetlny. - Maron zajmij się tym drugim
- Skończę to w dwie minuty - uśmiechnął się chłopak po czym wykonał skok do przodu próbując trafić w Ryana. Padawan uniknął ciosu uskakując w bok, i zaatakował z boku, jednak Maron sparował cios. Ryan denerwował się że musi walczyć Sokanem. Opanował ją, jednak nie pozwalała mu ona pokazać wszystkich swoich możliwości. Jego przeciwnik był bardzo dobry. Potrafił przewidzieć każdy jego ruch. Nagle wymianę ciosów przerwał krzyk Tormana. Chłopak odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył miecz Rochestera wbijający się w ciało jego mistrza. Ryan podbiegł tam szybko i pochylił się nad nauczycielem
- Ryan, przepraszam za wszystko .... jesteś naprawdę dobry ... powiedz radzie jedi o wszystkim co tu zaszło, i że Mistrz Torman prosi radę o przyjęcie cię do zakonu.... i jeszcze jedno ... daj mistrzowi Latorowi to ... tylko w sekrecie ... i powiedz, że oni wrócili ... żegn... - oczy Tormana spowiła mgła. Ryan ściskał w dłoni małą paczuszkę. Zdenerwowany, zły odpalił swojego Lightsabera i rzucił się na przeciwników. Lecz tym razem szło mu o wiele lepiej, mimo tego, że miał dwóch przeciwników naraz. W końcu szło mu idealnie- na tyle, że zdołał odciąć nogę Rochestera, pozostając w pojedynku z samym Maronem.
- Giń! Przepadnij! Nie pokonasz mnie! - krzyczał Maron, lecz na próżno. Po chwili został trafiony w prawą rękę, z której wyleciał mu jego miecz. Padawan pragnął zakończyć ten pojedynek zamachnął się, jednak przypomniawszy sobie słowa mistrza Latora w ostatniej chwili zatrzymał miecz przed głową przeciwnika. Po chwili zorientował się że zwyciężył. Ale techniką Vaapad. Chwilę odpoczął, po czym zamknął mrocznych jedi w luku bagażowym, przeniósł ciało swego mistrza do kabiny, i powrócił na Yavin IV

"Nie wiem co mam zrobić .... rada Jedi wykluczy mnie z zakonu, jeśli dowiedzą się o tym, że złamałem ich rozkaz. A jeśli nawet nie, to będę dalej padawanem... nie mogę tam wrócić. Nie zniosę takiej hańby!"
Z zamyślenia wyrwał go głos mistrza Latora w nadajniku.

- Mistrzu Latorze ... to ja, Ryan. Mistrz Torman nie żyje ....

"Wiedziałem że tak będzie" -pomyślał Ryan - "Jeszcze nie wiem co zrobię, ale nie podoba mi się to"
- Dobrze Mistrzu, niech moc będzie z tobą.

/Yavin4