Forum poświęcone przygodom Eragona i jego smoczycy Saphiry opisanych w cyklu Dziedzictwo Christophera Paoliniego.
Bogate i wspaniałe, otoczone pewnego rodzaju kultem. Gdyby ktoś próbował, ciężko by było zdobyć Teirm; zbyt wysokie mury, zbyt dobra straż, zbyt dobrzy kusznicy. Miasto przede wszystkim kupieckie, rybackie. Pełne bogatych ludzi, rzemieślników, artystów. Może nie raj, ale jego widoczna namiastka na pewno. Miasto słynie z doskonałych wyrobów, dobrej broni i pięknych kobiet. Żyć nie umierać, chyba, że chce się dojść do władzy...
Offline
Tańcząca z Cieniami
//Miasta i twierdze Neutralne/Teirm/Główna Brama//
Zanim wjechali do miasta zatrzymali się nieopodal Głównej Bramy, Arkaja od razu zabrała głos:
-Mam pewną sprawę do załatwienia, chcę to zrobić sama. - Oznajmiła, jej towarzysze tylko skinęli głowami.- Myślę że rozsądnie byłoby wjechać do miasta osobno, kobieta podróżująca z dwoma mężczyznami, mogłaby wzbudzić podejrzenia, wjedziecie pierwsi a ja niedługo po was. Spotkamy się w karczmie za dwa dni, dobrze ?
-Tak, a co jeśli nie wrócisz na czas?-Spytał Sanix. Arkaja uśmiechnęła się.
-Na pewno wrócę.- I zniknęła w lesie.
Mężczyźni bez problemu wjechali do miasta.
Offline
Sanix i Frenfoder pojechali do gospody i wynajęli dwa pokoje.
-Jak myślisz, gdzie pojechała Arkaja? Co ona chce załatwiać? Przecież ściga nas ten nekrofil, Revan. - pytał Frenfoder.
-Nie możemy jej zostawiać samej... A co jeżeli Revan już tu jest, a my siedzimy i pijemy piwo. Ja... Ja nie mogę wytrzymać!
-Spokojnie, spokojnie... Ja też się martwię, ale bez przesady. Arkaja umie sobie poradzić...
-Tak... Ale pomimo to chciałbym być przy niej... Coś do niej czuję... - Sanix opuścił wzrok - Jest dla mnie ważna. Była pierwszą znaną mi osobą, która nie wytykała mi mojej przeszłości...
-Nie użalaj się nad sobą! - warknął Frenfoder, zirytowany ciągłym narzekaniom.
Obaj siedzieli tak jeszcze przez kilka godzin, rozmawiając na różne tematy, oprócz o Arkaji.
Ostatnio edytowany przez Pawelpq16 (Tue-09-02-10 19:27:53)
Offline
Tańcząca z Cieniami
Gdy tylko dziewczyna dostała się do miasta zaczęła wypytywać ludzi o niejakiego wuja Pani Ormer. Wszyscy ludzie odpowiadali że o nikim takim nie słyszeli, Arkaja powoli traciła nadzieje, kiedy nagle usłyszała ciekawą rozmowę:
-No przecież mówię, że pytała o niego jakaś dziewczyna! Chyba sobie tego nie wymyśliłem.- Powiedział jeden z rozmówców piskliwym głosem.
-Dobra, dobra wierze ci, jak wyglądała?- Spytał drugi.
- Była ubrana w długi czarny płaszcz, nie przyjrzałem się jej twarzy zbyt dokładnie ale była piękna, i na pewno nie jest stąd, o nie, tutaj kobiety nie chodzą z bronią w ręku.
-Miała broń?!
-Tak, zauważyłem to gdy wiatr rozwiał jej płaszcz, reszta ubrania była brudna i pokryta krwią, tak samo jak jej twarz.
-Ale mimo to uznałeś że jest piękna.- Rozmówca zaśmiał się.- Jak myślisz kim ona jest?
-Być może oni ją wysłali, ehhhh wiedziałem że Slytha w końcu się doczeka zemsty.
Arkaja usłyszała donośny śmiech.
-Co ty gadasz? Oni by się z nim nie fatygowali wysyłając jakąś dziewczynkę w porwanych szatach, gdyby chcieli się zemścić już dawno usłyszelibyśmy bolesne jęki Slythy.
Gdy Arkaja usłyszała określenie "dziewczynka w porwanych szatach" z jej ust wydobył się cichy warkot.
Offline
Zbliżała się noc Revan rozbijał obóz wiedział że atak nastąpi dziśaj nocy lub jutro nad ranem być może nawet teraz mógł się spodziewać ataku.Wdrapał się na skałe miał piękny widok na miasto obserwował je i cały czas myślał kim się stał jakie zmiany zaszły w nim przez te 24 minuty rok temu nadal miał przed oczami jego twarz taką nieruchomą i wygiętą bólem wiedział że znowu nadchodzi atak wiedział że najlepiej zrobi jak pójdzie śpać może to złagodzi ból i zapobiegnie temu co nieuniknione.
Offline
kotek
"On tu jest!"-wyczuł Frenfoder.
-Sanix on tu jest! Musimy poszukać jego albo Arkaji!
-Arkaji-rzekł Sanix.
-Jego! Okażmy jej zaufanie.
-Dobra.
Offline
Revan wiedział że go wyczuli.
-Już czas atak nadejdzie lada momęt musisz mnie chronić na początku nie będe zdolny do walki potem będe zbyt niebezpieczny.
-Zamieniaj się w Dahake.
"przemiana troche potrwa z 2-3 minuty"
Dobrze.
Revan położył się spać na początku nie miał snów.
(Rekonstrukcja w formie snu).
-Eh nareszcie wracam w rodzine strony.
Revan zobaczył pożoge co jest czyżby planowali ognisko chyba nie.
Gdy chłopak przedarł się przez drzewa zobaczył widok który wbił mu się do umysłu na zawsze.
Zobaczył kobiety które były gwałcone i mordowane przez bandytów i 6 elfów renegatów, mężczyzn torturowanych przez kulli, wszyscy martwi byli zrzucani na płonący stos ciał,lecz najgorszy był widok jego młodszego brata który choć walczył był z wielką uciechą przekłuwany włuczniami wokół niego leżało ze 8 kulli zaś z brzucha wystwał mu teraz ogromny miecz urgala,nadziali go na włucznie i wbili w ziemie, to wtedy poczuł ten ból który do dziśaj go męczy.
Obraz zniknął pojawił się następny.
Revan wracał od Toldara jak zwykle czekał na niego jego młodszy ukochany brat, był dla Revana wszystkim jego kochał najbardziej i znowu to samo pytanie pobawimy się teraz?
-Revan nie ma teraz czasu musi zjeść i odpocząć przed kolejną lekciją.
-Matko prawde mówiąc nie jestem głodny ani tak bardzo zmęczony.
-Hurra.
Kolejna zmiana.
Revan szedł na lekcije był głodny i zmęczony ale nie mógł zawieść brata po prostu nie miał do tego serca.
Chłopak właśnie wrócił do domu znowu stał tam brat ale teraz było inaczej był przebity i nadziany na włocznie jego twarz pokazywała tylko ból w salonie stał stos na szczycie matka i ojciec palili się czarnym ogniem.
Regan pojawił się za starszym bratem ze zdaniem na ustach to twoja wina gdybyś tu był nie zginelibyśmy.
-To twoja wina,To twoja wina,To twoja wina,To twoja wina.
Nieee Revan osunął się na kolana.
Był teraz na wzgórzu nad martwym bratem robił mu grób z kamieni,przypomniało mu się co zrobił Eragon z grobem Broma i zrobił to samo z grobem brata.
Teraz stał na podwórku ojca rozmawiał z bratem.
-Bracie gdybym zginął lub zależało by odtego moje życie co byś zrobił.
-Wybił bym dla ciebie całą Alagaesie,nawet wtedy gdyby się odemnie odwrócili wszyscy to i tak bym robił wszystko sam abyś przeżył.Zrobił bym dla ciebie wszystko stał bym się w oczach innych potworem ale zrobiłbym to dla ciebie.
Revan stoi wśród trupów najbliższych, w głowie słyszy krzyki wszystkich których znał a najgłośniejszy jest krzyk jego brata.
Niee!!Revan obudził się z krzykiem wstał i zaczął biec zatrzymał się dopiero wtedy gdy miał pewność, że jest sam znowu ten ból,ból który złagodziła dopiero zemsta na zabójcach brata ból którego nie dało się złagodzić zadną magią,ból w umyśle i sercu,ból po stracie swojego małego braciszka.
Revan zaczął płakać, płakał i niewiedział ile czasu leciało, płakał bijąc z całej siły w skałe skończył dopiero wtedy gdy nie miał już czym płakać,wtedy wstał zdjął maske wysuszył twarz i maske magią.
Dopiero teraz poczuł ból, ręka którą bił była zdarta do kości.
-Waise heill!
Revan ruszył z powrotem do obozowiska musiał sobie darować tą trójke musiał odnaleźć tego który go uleczy z tych ataaków, musiał odnaleźć wróżbite który nikomu nie pomógł.
Ostatnio edytowany przez Fafnir (Tue-09-02-10 21:09:16)
Offline
Tańcząca z Cieniami
Arkaja wyszła zza rogu pokazując się rozmawiającym mężczyznom.
-Dziewczynka, tak? W takim razie teraz dziewczynka pyta się was kim jest Slytha, i kim są oni, a wy grzecznie odpowiecie prawda?- Arkaja uśmiechnęła się okrutnie.
-Myślisz, że się ciebie boimy? Nie z takimi cwaniakami przyszło nam walczyć.-Odrzekł jeden z nich, był wysokim brunetem o szerokich barkach, Arkaji przyszło na myśl, że pewnie jest weteranem wojennym.
-Nie zależy mi na waszym strachu, zależy mi na informacjach.- Arkaja wyciągnęła miecze z pochwy.
-Ale my nie mamy tego czego od nas żądasz. - Powoli odpowiedział weteran, również wyciągając miecz.
-Żyjąc wśród ludzi nauczyłam się jednego: Jak się ich grzecznie prosi to nigdy tego nie robią ale jak się ich prosi kiedy mają nóż na gardle od razu się zgadzają.- Gdy Arkaja to mówiła, mężczyzna rzucił się na nią, dziewczyna uchyliła się przed ciosem, podcinając mu nogę. Drugi mężczyzna chcąc wykorzystać to że jest tyłem sięgnął po broń, jednak gdy pół-elfka usłyszała odgłos wyciąganego miecza odwróciła się łapiąc go za rękę łamiąc mu ją, a drugą ręką ogłuszając. Znów odwróciła się do leżącego mężczyzny mówiąc:
-A czy teraz zaprowadzisz mnie do tego Slythy?
-Będziesz tego żałować...
Weteran zostawił nieprzytomnego kolege i poprowadził Arkaje w stronę biedniejszej dzielnicy. Dziewczyna była tym zdziwiona ale nie protestowała. Mężczyzna prowadził ją najwęższymi uliczkami, Arkaja starała się nie zwracać uwagi na otaczającą ją i przytłaczającą biedę, ale w pewnym momencie ktoś złapał ją kościstymi palcami za rękę.
-Pani, daj mi trochę chleba, głoduje, od wielu dni nie miałem nic w ustach, proszę daj!.- Wychrypiał jakiś głos przy ziemi. Dziewczyna próbowała wyszarpnąć swoją rękę ale kościste palce mocno sie zacisnęły. Pół-elfka spojrzała w dół, siedziała tam starzec w porwanym i brudnym ubraniu, jego twarz była poprzecinana siecią zmarszczek. Arkaji zrobiło się żal biedaka, nie miała przy sobie jedzenia ani też pieniędzy, odpowiedziała więc:
-Niestety nie mogę ci pomóc.
Starzec spuścił głowę uwalniając dziewczynę z uścisku.
Arkaja znów ruszyła za weteranem.
Ostatnio edytowany przez Zielonooka (Wed-10-02-10 10:27:06)
Offline
Revan klęczał ból stawał się nie do wytrzymania nie mógł go uleczyć.
-Dobrze teraz cię moge bronić całkowicie.
-Hyh hyh hyh masz ich nie zabijać a mnie unieś w powietrze nie moge walczyć nie teraz jestem bezbronny jak ślimak.
Dahak miał 3,5 m wzrostu z pod zbroi wystawały długie strzępki czarnego materiału wokół niego latały malęńkie strzępki czarnego dymu na głowie miał rogi którymi pomagał sobie tylko do przesuwania gigantycznych przedmiotów lub do walki ze smokami, wystawały z boków głowy i wyciągały się ku oczom ale w dość dużej odległości jakieś 5cm.
Ostatnio edytowany przez Fafnir (Wed-10-02-10 16:52:49)
Offline
Fafnir +6 (czemu jako Dahak Raven nie może walczyć?)
Zielonooka:
Po chwili jej oczom ukazała się mała chatka.
Offline
kotek
-Poczekaj-zawołał Fafnir na Sanixa.-Coś czuję... on nie jest naszym zagrożniem.
-Skąd wiesz?-spytał się były cień podejrzliwie.
-Zaufaj mi.... mam dobrą nowinę mój mistrz przyjechał...
-Gdzie jest?
-Przy bramie wjazdowej.- "mistrzu przybądź do tej gospody(tu przesłał mu obraz gospody w której się zatrzymali).-Już tam jadę."
-No i co?-nie cierpliwł się Sanix.
-Zaraz tu będzie.
Offline
Fafnir??
Drzwi gospody otworzyły się, a w nich stanęła wysoka postać w płaszczu z kapturem.
Gdy ściągnął kaptur, ich oczom ukazała się elfia twarz, Frenfoder od razu poznał swojego byłego mistrza.
Wstał od stołu i podszedł do elfa, a następnie przywitał się z nim.
Offline
-Witaj mentorze mego przyjaciela. To zaszczyt dla mnie... - Sanix skłonił się elfowi. Wiedział, że mistrz Frenfodera, będzie sojusznikiem, lecz nadal był co do niego niepewny. Nie wiedział, czy zaufać przybyszowi.
Offline
Po ataku Revan czuje ogromny ból jest osłabiony, nie może skupić się na najprostszych zaklęciach więc Dahak musi go bronić(Dahak to prawdziwa forma tego dymu).Revan jest w powietrzu uniesiony przez Dahaka na skrawkach materiału ten materiał to część Dahaka, mogą wyrastać z ziemi,mogą być twarde i bardzo ostre.
Ostatnio edytowany przez Fafnir (Thu-11-02-10 10:44:28)
Offline
-Hyh ten atak jest najgorszy musimy odnaleźć tego wróżbite.
-Ale on nigdy nikomu nie pomógł.
-TO GO PRZEKONASZ!!!
-Przepraszam nie wytrzymuje już tego bólu cały czas mam przed oczami brata.
-Jak przybędą to ich nie zabiaj możesz ich tylko mocno poturbować użyj nawet tych twoich mocy związanych z tą mroczną magią tylko ich nie zabijaj mam nadal do nich kilka nierozwiązanych spraw.
-A tego mentora??
-Jest zbyt wielkim zagrożeniem dla sprawy posil się jego mocą ale tylko go osłab,nawet tak mocno by stracił przytomność.
Offline